wtorek, 20 stycznia 2015

Harry Potter i Zaklęta księga rozdział II

Rozdział drugi
Jeden taniec.
-Zaczynamy mistrzostwa w Quidicha!- krzyknął prowadzący.
Wszyscy ustawieni na swoich miejscach i wspięli się w górę na swoich miotłach.
Harry awansował na ścigającego, więc mógł się wreszcie czymś wykazać. Rozpoczął się mecz. Zawodnicy Ravenclaw ruszyli agresywnie na swoich przeciwników z Gryffindoru. Oni zaś nie przejęli się tym zbytnio, ponieważ mieli opracowaną technikę i wiedzieli, że przeciwna drużyna będzie agresywna. Ich technika polegała na zmyłce i tak zwanym ‘’Miotaniu psikusami”. Oczywiście było to dozwolone podczas meczu Quidicha, nie wiadomo dlaczego, ale komisja Sportmagiczna zgodziła się na małe żarty, które nie przekraczały by limitu różdżkołącza. Pierwszego psikusa puściła Hermiona Granger na Terry Boot. Nie spodobały się jej pająki zamiast włosów, a nie mogła tego odkręcić i w zamian Hermiona dostała błoto z paznokciami smoka w spodniach. Paznokcie smoka cuchnęły na tyle, że dziewczyna nie mogła się skupić. Harry pędził na swoim Nimbusie 6000, dumny z nowego nabytku, lecz chwile do dumy się skończyły. Gryffindor przegrywał. Wszyscy wpatrzeni w rozgrywkę byli zaniepokojeni, iż najlepszy dom w tej dziedzinie sportu magicznego przegrywał.
Gryfindor zdał sobie sprawę, że wygrana musi należeć do nich. Postanowili zmienić taktykę. Od teraz musieli wziąć się w garść. Zostały ostatnie minuty meczu. Gryfoni starali się z całych sił. Usłyszeli odliczanie: 5… 4… 3… 2… 1… i w tym momencie udało się strzelić. Miotły usiadły na ziemi, niczym lądująca sowa, a wszyscy krzyczeli i wiwatowali zwycięzcom. Dzięki wygranej skoczyli na pierwsze miejsce na tabeli domów. Otzymali puchar mistrzów Quidicha.
-Przegralibyśmy, gdyby nie Harry!- krzyczała Hermiona Granger.
Było to do niej niepodobne. No, ale w końcu miała powody, bo przecież jej dom wygrał dzięki niemu. Podniesiono Harrego w górę. Ravencraw zaciskali pięści, jak gdyby chcieli kogoś za chwilę uderzyć.
Po południu rozpoczął się festiwal. Wszystko wyglądało niesamowicie. Niebieskie wstęgi rozwijały się po całym holu i spadały delikatnie z sufitu, spoglądając na to co się dzieję na dole. Balony poprzywiązywane do czego się tylko dało,(nawet i do krzeseł) kołysały się w rytm muzyki, ocierając jeden o drugiego. Wszyscy świetnie się bawili. Przyszła pora na pokaz magii, do którego Harry i Ron przygotowywali się cały wczorajszy dzień. Wychodząc na scenę, Ron potknął się, upadając na podłogę. Sala wybuchła śmiechem, a ktoś z tyłu odezwał się i powiedział kpiącym głosem :
-Łooo! Gdzie się nauczyłeś takiej sztuczki co? Nauczysz mnie?
Ron podniósł się. Wiedział, że to jeden z bliźniaków. Nie zwrócił na to zbytniej uwagi i wszedł na scenę z Harrym.
Rozpoczął się pokaz. W oczy rzucały się stroję, które mieli na sobie chłopcy. Hermiona była zadowolona, ponieważ sama je uszyła. Harry prezentował sztuczki, których nie znał żaden z domów. Ron natomiast był tylko do pomocy. Co prawda wykonywał różne rzeczy, ale nie takie co Harry. Po skończonym pokazie, wszystkie ‘’pary’’, które dostały zaproszenia od chłopców, tańczyli wolny taniec. Zawsze chłopacy musieli zapraszać dziewczyny, ponieważ taka jest zasada w Hogwarcie. Ginny bardzo się stresowała. Podszedł do niej Harry. Był ubrany w czarny garnitur z peleryną Gryfonów.
-Zatańczysz?-powiedział do niej.
-Tak-odpowiedziała Ginny.
Wszyscy tańczyli wolnego ze swoją parą.
Ron tańczył z Hermioną Granger. Jak zawsze ktoś musiał się do niego źle odezwać. Był to Malfoy.
-Hej lalusiu! Uważaj tylko, żebyś nie upadł na swoją dziewczynę!
-Zamknij się goblinie!- odwarknął Ron.
Malfoy podszedł do Rona i podniósł go za garnitur.
-Uważaj rudzielcu bo co przywalę!-groził.
Chłopak wyrwał się spod sideł i strzepnął strój, po czym powiedział:
-Nie boję się ciebie ani trochę! Ty… ty… ty obklejony smarkami trolla psie!
-Tak? Dobrze! Jak chcesz! Pojedynek. Jutro. O 22.00-mówił wyrazami wpieniony Malfoy. Cała sala wpatrywała się w chłopców, jak w obraz. Żaden dorosły, nie zwracał uwagi na kłótnię.
Ron kiwnął głową na znak, że będzie na bitwie.
Po festiwalu wszyscy rozeszli się do pokoi, tylko Harry i Ginny zostali w pomieszczeniu. Rozmawiali ze sobą jeszcze przez godzinę. Patrzyli sobie prosto w oczy nie zwracając mniejszej uwagi na to co się działo wokół nich. Harry odprowadził Ginny do pokoju.
-Świetnie się z tobą bawiłam- powiedziała dziewczyna.
-Ja też. Nikogo innego bym nie zaprosił, tylko ciebie.
Popatrzyli na siebie, a Harry zbliżył się do niej i pocałował w policzek. Ta zarumieniła się. Uśmiechnęła się do niego po czym weszła do pokoju mówiąc:
-Do zobaczenia.


1 komentarz: