Rozdział trzeci
Na
pomoc!
Ginny nie
mogła spać całą noc po spotkaniu z Harrym. Cały czas o nim myślała. Zabrzmiały
dzwony oznajmiające, że pora już wstać, więc wszyscy zerwali się z łóżek.
Wiedzieli bowiem, że kiedy ktoś nie wstanie na głos olbrzymiej trąby tego czeka
sroga kara. Zasady w Hogwardzie były ostre i każde wywinięcie lub psikus mogły
doprowadzić nawet do wydalenia ze szkoły. Hogwart zrobił się pełen uczniów w
nie lada moment. Wszyscy pędzili na zajęcia Pierwsza lekcja to lekcja czarów,
na której uczono się zaklęć. Dziś był sprawdzian z podnoszenia ciężkich
przedmiotów, a tym ciężkim przedmiotem była kula do kręgli. Pierwszym zdającym
ten test był Neville. Wyszedł na środek klasy, ubrany w mundurek szkolny i
pelerynę Gryffindoru.
- alohomora!- Wypowiedział zaklęcie, a
kula uniosła się ponad jego głowę.
-Hmm… dobrze, dobrze, a teraz przenieś ją ponad moją głowę.- wydał polecenie
nauczyciel.
Chłopak dostosował się do zadania, lecz w momencie, kiedy przenosił kulę na
miejsce spadała na nogę profesora. Nauczyciel krzyknął z bólu i kazał chłopakowi
usiąść na miejsce. Efekt końcowy testu nie był zadowalający. Wykładowca złamał
palec u nogi i poszedł do pielęgniarki, więc sprawdzian nie mógł się odbyć tego
dnia. Wszyscy dziękowali Neville’owi za to, że nie musieli zdawać sprawdzianu.
W stołówce na lunch były tłuczone ziemniaki z kurczakiem. To chyba jedno z
najlepszych dań jakich można było zjeść z Hogwartcie. Jedzenie nie było bowiem
najlepsze. Czasami na kolacje podawano brokułową papkę, której nikt nie znosił
oprócz Malfoya, który się nimi wprost zajadał, myśląc, że dzięki nim będzie
lepszy w Quidicha. Harry siedział przy stolę z Ronem i Hermioną. W pewnym momencie
podeszła Ginny.
-Mogę się dosiąść?- spytała.
-O… oczywiście-odpowiedział nieco zdenerwowanym głosem Harry.
W jego oczach dało się zauważyć, że Ginny się mu podoba. Dziewczyna usiadła
obok Harrego. Zapadłą cisza. Wszyscy patrzyli się na siebie, jak gdyby widzieli
się po raz pierwszy. Siedzieli tak przez kilka minut, aż wreszcie Ron
odchrząknął i powiedział:
-Przyjdziecie zobaczyć mój pojedynek? Przygotowywałem się do niego przez cały
wczorajszy wieczór.
-Tak, tak- odpowiedzieli chórem znajomi.
Ron bardzo się stresował walka na czary, bowiem wiedział, że jego przeciwnik
może okazać się lepszy.
Ginny nie odzywała się w ogóle do nikogo, tylko słuchała o czym rozmawiają. Wreszcie odezwała się do
niej Hermiona:
-Przygotowałaś już projekt na jutro z magiologii?
Magiologia to nauczanie o magicznych umiejętnościach. Takiego przedomitu uczą
się mugole o sobie.
-Tak- odpowiedziała.
Po południu Harry i Ron wybrali się do parku. Potomek Potterów miał pokazać
swojemu koledze kilka sztuczek, które mogłyby pomóc w wygranej. Nie wiedzieli
jednak, że ktoś ich śledzi. Po dłuższej chwili usłyszeli szelest w zaroślach.
Zbliżyli się powoli. Nagle z krzaków wyleciał Neville.
-Podglądałeś nas?-zapytał nerwowo Ron.
-Wcale nie!- krzyknął podnosząc się z ziemi.
Widać było, że kłamie i Harry wiedział jak to z niego wydusić.
-Kto cię tu przysłał! Mów bo powiem McGonagall, że się szlajasz po parku w
czasie szlabanu!-groził Potter.
-Nie! Tylko nie to! Proszę!-łkał Neville-to Malfoy mnie zmusił!-dodał.
Chłopcy wiedzieli, że brokuł (tak nazywali Malfoya) planował jakiś podstęp, ale
mu się na szczęście nie udało. W tym czasie do Hogwartu przybył inspektor z
sanepidu- Roger, aby sprawdzić czy w szkole wszystko jest w porządku. Pracownik
sprawdzał także porządek w każdym pokoju, więc musiało być czyściutko. Susan
Bones, która dbała o porządek jak o własne zdrowie, sprzątała od samego rana.
Inspektor ją uwielbiał i podziwiał, ile pracy wkłada w sprzątanie. Mówił nawet,
że w przyszłości dostanie Czyściocha Trzy Tysiące, który potrafi nie tylko
latać, ale i tak że sprzątać jednocześnie. Ona jak zawsze się do niego uśmiechała
i mówiła, że chciała by spełnić to marzenie o miotle. Harry i Ron wrócili do zamku,
właśnie wtedy, kiedy odjeżdżał. Mieli szczęście, ponieważ Roger zawsze mówił,
że mają najbrudniejsze pokoje i że to wstyd mieć taki nieporządek. Wieczorem
Ron był jeszcze bardziej zdenerwowany niż rankiem, iż zbliżał się czas
pojedynku. Mieli walczyć na stromym wzgórzu obok starego młyna. Kiedy Ron
przyszedł z Hermioną i Harrym, którzy mieli go wspierać w czasie walki Malfoy już
tam na niego czekał. Miał kaptur na głowie i trzymał w ręce swoją różdżkę.
Zbliżył się do niego i powiedział:
-Zaczynajmy. Chyba, ze się przestraszyłeś, co?
-Chyba ty!
To wyjaśniało Malfoyowi, że Ron się nie poddał.
-Czas rozpocząć bitwę!- krzyknął głos na górze wzgórza.
I zaczęła się walka magii. Chłopcy stanęli na swoje miejsca i zaczęli czarować.
Nie był to taki zwyczajny pokaz magii, tylko prawdziwa bitwa. Można było
powiedzieć, że to walka dobra ze złem. Wiadomo kim jest zły, a kim dobry.
-alohomora!- wrzasnął Ron.
Sterta małych kamieni powędrowała w stronę Malfoya z wielką prędkością.
-oxoluks- wypowiedział zaklęcie przeciwnik.
Przed Malfoyem rozwinęła się wielka, przezroczysta tarcza, przypominjąca bańkę
mydlaną.
-Ha ha! I co teraz zrobisz?-mówił brokuł.- Nie dasz rady mnie pokonać!
-Schowaj tego magicznego kija, bo i tak ci nie pomoże!- warknął Ron po czym rzucił
zaklęcie odpychania.
Malfoy nie miał już siły. Upadł na ziemie, a wygrana należała do rudzielca.
Szczęśliwy chłopak podbiegł do swoich przyjaciół i ich mocno uściskał. Zaczął skakać
ze szczęścia i w tym momencie Malfoy podniósł się z ziemi, skierował różdżkę w
jego kierunku i rzucił zaklęcie odpychania. Ron poczuł tylko jak stacza się ze
stromego wzgórza i obija o kamienie. Słyszał tylko płacz Hermiony i nawoływanie
Harrego. W pewnym momencie całe życie przeleciało mu przed oczami.
Tylko spróbuj zabić Ronusia! TYLKO SPRÓBUJ TO CIEM....EEE xD Mega rozdział! <3
OdpowiedzUsuń