Rozdział IV
Na ratunek Księstwu Mortom.
Harry pobiegł szybko po pomoc, a
Hermiona zeszła na dół i klęknęła obok Rona. Próbowała go obudzić, lecz jej
działania były na marne. Nadeszła pomoc. Malfoy przestraszył się, ponieważ mógł
być ukarany jeszcze bardziej srogo niż zawsze. Zaczął uciekać, ale na marne.
Profesor McGonagall złapała go za fraki i zaciągnęła obok ratowników. Harry był
bardzo zmartwiony wypadkiem Rona. Pokazał palcem na brokuła i powiedział
łkającym głosem:
-Pa…pa… pani profesor to…to on to zrobił Ronowi.
-To…to… to prawda- nie mogła wydusić z siebie słowa Hermiona.
McGonagall zrobiła się czerwona ze złości. Wyglądała jakby miała za chwilę
eksplodować na małe kawałeczki, które by krzyczały na Malfoya. Rona zabrano do
szpitala i przebadano dokładnie. Wyniki nie były zadowalające. Miał złamaną
rękę i obojczyk. Założono mu na głowę bandaż, ponieważ przy upadku w kilku
miejscach miał ją rozciętą. Hermoina siedziała cały czas przy jego łóżku i
trzymała go za rękę. Ron zaczął odzyskiwać przytomność. Nie mógł podnieść
głowy, czuł jakby miał w niej stos kamieni. Jednak nie były to kamienie tylko
był taki osłabiony. Otworzył powoli oczy i ujrzał przed sobą Hermionę, Harrego
i dwóch lekarzy, którzy zaczęli sprawdzać mu temperaturę i ciśnienie. Jeden z
nich powiedział:
-I jak się czujesz? Lepiej?
-Chyba tak-odpowiedział chłopak niemrawym głosem.
-Jutro po południu będziesz już mógł wyjść ze szpitala, ale zero wysiłku przez
miesiąc-mówił lekarz analizując kartę pacjenta.
Harry wyszedł na korytarz. Zauważył, że na ławce siedzi zmartwiona Ginny.
Usiadł obok niej i mówił czułym głosem:
- Nie masz już się czym martwić. Rona wypiszą po południu. W tym czasie w
Hogwarcie, Albus Dumbledore wymierał karę Malfoyowi za krzywdę wyrządzoną
koledzę.
- Jak tak mogłeś postąpić?- denerwował się dyrektor-będziesz za karę mył
wszystkie okna w Hogwarcie przez rok! Codziennie i bez wyjątków.- dodał.
Malfoy skrzywił się, ale nie odezwał ani słowem przez cały pobyt w gabinecie.
Harry wrócił z Ginny do zamku.
-Może chciałabyś się gdzieś wybrać?-spytał.
Dziweczyna po krótkiej chwili odpowiedziała:
-Jasne. A, gdzie konkretnie?
-Nad rozlewisko, niedaleko domu Hagrida.
Weasley zgodziła się. Zabrali ze sobą koc i polecieli na miotle Harrego.
Wybrali dobre miejsce blisko wodospadu i osiedlili się tam. Postanowili zrobić mały
meczyk, o to kto zrobi najwięcej kaczek na wodzie. Za wygraną Ginny, Potter wyczarował
jej piękną błękitną różę. Dziewczyna wzięła kwiat uśmiechając się do niego.
Stanęli przy brzegu i zaczęli rozmawiać:
-Lubię cię- powiedział Harry.
-Wiesz co? Ja ciebie też-odpowiedziała nieco zarumieniona Ginny.
Patrzyli sobie w oczy dłuższą chwilę. Zbliżyli się do siebie i pocałowali. W
tym czasie Hagrid wybrał się po drzewo na rozpałkę. Zauważył ich, ale nie
przeszkadzał. Uśmiechnął się lekko i ruszył dalej. Oni zaś nie zwracali w tym
momencie ci wokół nich się dzieję. Zarumieniony Harry złapał Ginny za rękę i
powiedział:
-Chciała byś zostać moją dziewczyną?
Ona przytuliła się do niego, co oznaczało, że się zgadza. Usiedli na kocu
patrząc w niebo i od czasu do czasu na siebie. Po godzinie zebrali rzeczy i
wrócili do Hogwartu. Poszli odebrać Rona ze szpitala. Całą drogę powrotną
trzymali się za ręce. Rudzielec czuł się już na tyle dobrze, że mógł by skakać,
ale przecież lekarz mu zakazał.
-Ach wy gołąbeczki.- powiedział Ron.
-A wy to niby co?-odpowiedziała Ginny patrząc na Hermionę i Rona, trzymających
się za ręcę.
Potter odprowadził Weasley do pokoju, po czym sam wrócił do swojego. Nazajutrz
do czwórki przyjaciół przyszedł Hagrid z wiadomością, że Księstwo Mortom
zostało zaatakowane przez trzech olbrzymów. Czarodzieje oczywiście się
zgodzili. Gajowy powiedział też, że jeśli uratują księstwo, król Aron wręczy
każdemu miotłę nowej generacji szybkości.
środa, 21 stycznia 2015
wtorek, 20 stycznia 2015
Harry Potter i Zaklęta księga rozdział III
Rozdział trzeci
Na pomoc!
Ginny nie mogła spać całą noc po spotkaniu z Harrym. Cały czas o nim myślała. Zabrzmiały dzwony oznajmiające, że pora już wstać, więc wszyscy zerwali się z łóżek. Wiedzieli bowiem, że kiedy ktoś nie wstanie na głos olbrzymiej trąby tego czeka sroga kara. Zasady w Hogwardzie były ostre i każde wywinięcie lub psikus mogły doprowadzić nawet do wydalenia ze szkoły. Hogwart zrobił się pełen uczniów w nie lada moment. Wszyscy pędzili na zajęcia Pierwsza lekcja to lekcja czarów, na której uczono się zaklęć. Dziś był sprawdzian z podnoszenia ciężkich przedmiotów, a tym ciężkim przedmiotem była kula do kręgli. Pierwszym zdającym ten test był Neville. Wyszedł na środek klasy, ubrany w mundurek szkolny i pelerynę Gryffindoru.
- alohomora!- Wypowiedział zaklęcie, a kula uniosła się ponad jego głowę.
-Hmm… dobrze, dobrze, a teraz przenieś ją ponad moją głowę.- wydał polecenie nauczyciel.
Chłopak dostosował się do zadania, lecz w momencie, kiedy przenosił kulę na miejsce spadała na nogę profesora. Nauczyciel krzyknął z bólu i kazał chłopakowi usiąść na miejsce. Efekt końcowy testu nie był zadowalający. Wykładowca złamał palec u nogi i poszedł do pielęgniarki, więc sprawdzian nie mógł się odbyć tego dnia. Wszyscy dziękowali Neville’owi za to, że nie musieli zdawać sprawdzianu. W stołówce na lunch były tłuczone ziemniaki z kurczakiem. To chyba jedno z najlepszych dań jakich można było zjeść z Hogwartcie. Jedzenie nie było bowiem najlepsze. Czasami na kolacje podawano brokułową papkę, której nikt nie znosił oprócz Malfoya, który się nimi wprost zajadał, myśląc, że dzięki nim będzie lepszy w Quidicha. Harry siedział przy stolę z Ronem i Hermioną. W pewnym momencie podeszła Ginny.
-Mogę się dosiąść?- spytała.
-O… oczywiście-odpowiedział nieco zdenerwowanym głosem Harry.
W jego oczach dało się zauważyć, że Ginny się mu podoba. Dziewczyna usiadła obok Harrego. Zapadłą cisza. Wszyscy patrzyli się na siebie, jak gdyby widzieli się po raz pierwszy. Siedzieli tak przez kilka minut, aż wreszcie Ron odchrząknął i powiedział:
-Przyjdziecie zobaczyć mój pojedynek? Przygotowywałem się do niego przez cały wczorajszy wieczór.
-Tak, tak- odpowiedzieli chórem znajomi.
Ron bardzo się stresował walka na czary, bowiem wiedział, że jego przeciwnik może okazać się lepszy.
Ginny nie odzywała się w ogóle do nikogo, tylko słuchała o czym rozmawiają. Wreszcie odezwała się do niej Hermiona:
-Przygotowałaś już projekt na jutro z magiologii?
Magiologia to nauczanie o magicznych umiejętnościach. Takiego przedomitu uczą się mugole o sobie.
-Tak- odpowiedziała.
Po południu Harry i Ron wybrali się do parku. Potomek Potterów miał pokazać swojemu koledze kilka sztuczek, które mogłyby pomóc w wygranej. Nie wiedzieli jednak, że ktoś ich śledzi. Po dłuższej chwili usłyszeli szelest w zaroślach. Zbliżyli się powoli. Nagle z krzaków wyleciał Neville.
-Podglądałeś nas?-zapytał nerwowo Ron.
-Wcale nie!- krzyknął podnosząc się z ziemi.
Widać było, że kłamie i Harry wiedział jak to z niego wydusić.
-Kto cię tu przysłał! Mów bo powiem McGonagall, że się szlajasz po parku w czasie szlabanu!-groził Potter.
-Nie! Tylko nie to! Proszę!-łkał Neville-to Malfoy mnie zmusił!-dodał.
Chłopcy wiedzieli, że brokuł (tak nazywali Malfoya) planował jakiś podstęp, ale mu się na szczęście nie udało. W tym czasie do Hogwartu przybył inspektor z sanepidu- Roger, aby sprawdzić czy w szkole wszystko jest w porządku. Pracownik sprawdzał także porządek w każdym pokoju, więc musiało być czyściutko. Susan Bones, która dbała o porządek jak o własne zdrowie, sprzątała od samego rana.
Inspektor ją uwielbiał i podziwiał, ile pracy wkłada w sprzątanie. Mówił nawet, że w przyszłości dostanie Czyściocha Trzy Tysiące, który potrafi nie tylko latać, ale i tak że sprzątać jednocześnie. Ona jak zawsze się do niego uśmiechała i mówiła, że chciała by spełnić to marzenie o miotle. Harry i Ron wrócili do zamku, właśnie wtedy, kiedy odjeżdżał. Mieli szczęście, ponieważ Roger zawsze mówił, że mają najbrudniejsze pokoje i że to wstyd mieć taki nieporządek. Wieczorem Ron był jeszcze bardziej zdenerwowany niż rankiem, iż zbliżał się czas pojedynku. Mieli walczyć na stromym wzgórzu obok starego młyna. Kiedy Ron przyszedł z Hermioną i Harrym, którzy mieli go wspierać w czasie walki Malfoy już tam na niego czekał. Miał kaptur na głowie i trzymał w ręce swoją różdżkę. Zbliżył się do niego i powiedział:
-Zaczynajmy. Chyba, ze się przestraszyłeś, co?
-Chyba ty!
To wyjaśniało Malfoyowi, że Ron się nie poddał.
-Czas rozpocząć bitwę!- krzyknął głos na górze wzgórza.
I zaczęła się walka magii. Chłopcy stanęli na swoje miejsca i zaczęli czarować. Nie był to taki zwyczajny pokaz magii, tylko prawdziwa bitwa. Można było powiedzieć, że to walka dobra ze złem. Wiadomo kim jest zły, a kim dobry.
-alohomora!- wrzasnął Ron.
Sterta małych kamieni powędrowała w stronę Malfoya z wielką prędkością.
-oxoluks- wypowiedział zaklęcie przeciwnik.
Przed Malfoyem rozwinęła się wielka, przezroczysta tarcza, przypominjąca bańkę mydlaną.
-Ha ha! I co teraz zrobisz?-mówił brokuł.- Nie dasz rady mnie pokonać!
-Schowaj tego magicznego kija, bo i tak ci nie pomoże!- warknął Ron po czym rzucił zaklęcie odpychania.
Malfoy nie miał już siły. Upadł na ziemie, a wygrana należała do rudzielca. Szczęśliwy chłopak podbiegł do swoich przyjaciół i ich mocno uściskał. Zaczął skakać ze szczęścia i w tym momencie Malfoy podniósł się z ziemi, skierował różdżkę w jego kierunku i rzucił zaklęcie odpychania. Ron poczuł tylko jak stacza się ze stromego wzgórza i obija o kamienie. Słyszał tylko płacz Hermiony i nawoływanie Harrego. W pewnym momencie całe życie przeleciało mu przed oczami.
Na pomoc!
Ginny nie mogła spać całą noc po spotkaniu z Harrym. Cały czas o nim myślała. Zabrzmiały dzwony oznajmiające, że pora już wstać, więc wszyscy zerwali się z łóżek. Wiedzieli bowiem, że kiedy ktoś nie wstanie na głos olbrzymiej trąby tego czeka sroga kara. Zasady w Hogwardzie były ostre i każde wywinięcie lub psikus mogły doprowadzić nawet do wydalenia ze szkoły. Hogwart zrobił się pełen uczniów w nie lada moment. Wszyscy pędzili na zajęcia Pierwsza lekcja to lekcja czarów, na której uczono się zaklęć. Dziś był sprawdzian z podnoszenia ciężkich przedmiotów, a tym ciężkim przedmiotem była kula do kręgli. Pierwszym zdającym ten test był Neville. Wyszedł na środek klasy, ubrany w mundurek szkolny i pelerynę Gryffindoru.
- alohomora!- Wypowiedział zaklęcie, a kula uniosła się ponad jego głowę.
-Hmm… dobrze, dobrze, a teraz przenieś ją ponad moją głowę.- wydał polecenie nauczyciel.
Chłopak dostosował się do zadania, lecz w momencie, kiedy przenosił kulę na miejsce spadała na nogę profesora. Nauczyciel krzyknął z bólu i kazał chłopakowi usiąść na miejsce. Efekt końcowy testu nie był zadowalający. Wykładowca złamał palec u nogi i poszedł do pielęgniarki, więc sprawdzian nie mógł się odbyć tego dnia. Wszyscy dziękowali Neville’owi za to, że nie musieli zdawać sprawdzianu. W stołówce na lunch były tłuczone ziemniaki z kurczakiem. To chyba jedno z najlepszych dań jakich można było zjeść z Hogwartcie. Jedzenie nie było bowiem najlepsze. Czasami na kolacje podawano brokułową papkę, której nikt nie znosił oprócz Malfoya, który się nimi wprost zajadał, myśląc, że dzięki nim będzie lepszy w Quidicha. Harry siedział przy stolę z Ronem i Hermioną. W pewnym momencie podeszła Ginny.
-Mogę się dosiąść?- spytała.
-O… oczywiście-odpowiedział nieco zdenerwowanym głosem Harry.
W jego oczach dało się zauważyć, że Ginny się mu podoba. Dziewczyna usiadła obok Harrego. Zapadłą cisza. Wszyscy patrzyli się na siebie, jak gdyby widzieli się po raz pierwszy. Siedzieli tak przez kilka minut, aż wreszcie Ron odchrząknął i powiedział:
-Przyjdziecie zobaczyć mój pojedynek? Przygotowywałem się do niego przez cały wczorajszy wieczór.
-Tak, tak- odpowiedzieli chórem znajomi.
Ron bardzo się stresował walka na czary, bowiem wiedział, że jego przeciwnik może okazać się lepszy.
Ginny nie odzywała się w ogóle do nikogo, tylko słuchała o czym rozmawiają. Wreszcie odezwała się do niej Hermiona:
-Przygotowałaś już projekt na jutro z magiologii?
Magiologia to nauczanie o magicznych umiejętnościach. Takiego przedomitu uczą się mugole o sobie.
-Tak- odpowiedziała.
Po południu Harry i Ron wybrali się do parku. Potomek Potterów miał pokazać swojemu koledze kilka sztuczek, które mogłyby pomóc w wygranej. Nie wiedzieli jednak, że ktoś ich śledzi. Po dłuższej chwili usłyszeli szelest w zaroślach. Zbliżyli się powoli. Nagle z krzaków wyleciał Neville.
-Podglądałeś nas?-zapytał nerwowo Ron.
-Wcale nie!- krzyknął podnosząc się z ziemi.
Widać było, że kłamie i Harry wiedział jak to z niego wydusić.
-Kto cię tu przysłał! Mów bo powiem McGonagall, że się szlajasz po parku w czasie szlabanu!-groził Potter.
-Nie! Tylko nie to! Proszę!-łkał Neville-to Malfoy mnie zmusił!-dodał.
Chłopcy wiedzieli, że brokuł (tak nazywali Malfoya) planował jakiś podstęp, ale mu się na szczęście nie udało. W tym czasie do Hogwartu przybył inspektor z sanepidu- Roger, aby sprawdzić czy w szkole wszystko jest w porządku. Pracownik sprawdzał także porządek w każdym pokoju, więc musiało być czyściutko. Susan Bones, która dbała o porządek jak o własne zdrowie, sprzątała od samego rana.
Inspektor ją uwielbiał i podziwiał, ile pracy wkłada w sprzątanie. Mówił nawet, że w przyszłości dostanie Czyściocha Trzy Tysiące, który potrafi nie tylko latać, ale i tak że sprzątać jednocześnie. Ona jak zawsze się do niego uśmiechała i mówiła, że chciała by spełnić to marzenie o miotle. Harry i Ron wrócili do zamku, właśnie wtedy, kiedy odjeżdżał. Mieli szczęście, ponieważ Roger zawsze mówił, że mają najbrudniejsze pokoje i że to wstyd mieć taki nieporządek. Wieczorem Ron był jeszcze bardziej zdenerwowany niż rankiem, iż zbliżał się czas pojedynku. Mieli walczyć na stromym wzgórzu obok starego młyna. Kiedy Ron przyszedł z Hermioną i Harrym, którzy mieli go wspierać w czasie walki Malfoy już tam na niego czekał. Miał kaptur na głowie i trzymał w ręce swoją różdżkę. Zbliżył się do niego i powiedział:
-Zaczynajmy. Chyba, ze się przestraszyłeś, co?
-Chyba ty!
To wyjaśniało Malfoyowi, że Ron się nie poddał.
-Czas rozpocząć bitwę!- krzyknął głos na górze wzgórza.
I zaczęła się walka magii. Chłopcy stanęli na swoje miejsca i zaczęli czarować. Nie był to taki zwyczajny pokaz magii, tylko prawdziwa bitwa. Można było powiedzieć, że to walka dobra ze złem. Wiadomo kim jest zły, a kim dobry.
-alohomora!- wrzasnął Ron.
Sterta małych kamieni powędrowała w stronę Malfoya z wielką prędkością.
-oxoluks- wypowiedział zaklęcie przeciwnik.
Przed Malfoyem rozwinęła się wielka, przezroczysta tarcza, przypominjąca bańkę mydlaną.
-Ha ha! I co teraz zrobisz?-mówił brokuł.- Nie dasz rady mnie pokonać!
-Schowaj tego magicznego kija, bo i tak ci nie pomoże!- warknął Ron po czym rzucił zaklęcie odpychania.
Malfoy nie miał już siły. Upadł na ziemie, a wygrana należała do rudzielca. Szczęśliwy chłopak podbiegł do swoich przyjaciół i ich mocno uściskał. Zaczął skakać ze szczęścia i w tym momencie Malfoy podniósł się z ziemi, skierował różdżkę w jego kierunku i rzucił zaklęcie odpychania. Ron poczuł tylko jak stacza się ze stromego wzgórza i obija o kamienie. Słyszał tylko płacz Hermiony i nawoływanie Harrego. W pewnym momencie całe życie przeleciało mu przed oczami.
Harry Potter i Zaklęta księga rozdział II
Rozdział drugi
Jeden
taniec.
-Zaczynamy mistrzostwa w Quidicha!- krzyknął
prowadzący.
Wszyscy ustawieni na swoich miejscach i wspięli się w górę na swoich miotłach.
Harry awansował na ścigającego, więc mógł się wreszcie czymś wykazać. Rozpoczął
się mecz. Zawodnicy Ravenclaw ruszyli agresywnie na swoich przeciwników z Gryffindoru.
Oni zaś nie przejęli się tym zbytnio, ponieważ mieli opracowaną technikę i
wiedzieli, że przeciwna drużyna będzie agresywna. Ich technika polegała na
zmyłce i tak zwanym ‘’Miotaniu psikusami”. Oczywiście było to dozwolone podczas
meczu Quidicha, nie wiadomo dlaczego, ale komisja Sportmagiczna zgodziła się na
małe żarty, które nie przekraczały by limitu różdżkołącza. Pierwszego psikusa
puściła Hermiona Granger na Terry Boot. Nie spodobały się jej pająki zamiast
włosów, a nie mogła tego odkręcić i w zamian Hermiona dostała błoto z
paznokciami smoka w spodniach. Paznokcie smoka cuchnęły na tyle, że dziewczyna
nie mogła się skupić. Harry pędził na swoim Nimbusie 6000, dumny z nowego
nabytku, lecz chwile do dumy się skończyły. Gryffindor przegrywał. Wszyscy
wpatrzeni w rozgrywkę byli zaniepokojeni, iż najlepszy dom w tej dziedzinie
sportu magicznego przegrywał.
Gryfindor zdał sobie sprawę, że wygrana musi należeć do nich. Postanowili
zmienić taktykę. Od teraz musieli wziąć się w garść. Zostały ostatnie minuty
meczu. Gryfoni starali się z całych sił. Usłyszeli odliczanie: 5… 4… 3… 2… 1… i
w tym momencie udało się strzelić. Miotły usiadły na ziemi, niczym lądująca
sowa, a wszyscy krzyczeli i wiwatowali zwycięzcom. Dzięki wygranej skoczyli na
pierwsze miejsce na tabeli domów. Otzymali puchar mistrzów Quidicha.
-Przegralibyśmy, gdyby nie Harry!- krzyczała Hermiona Granger.
Było to do niej niepodobne. No, ale w końcu miała powody, bo przecież jej dom
wygrał dzięki niemu. Podniesiono Harrego w górę. Ravencraw zaciskali pięści,
jak gdyby chcieli kogoś za chwilę uderzyć.
Po południu rozpoczął się festiwal. Wszystko wyglądało niesamowicie. Niebieskie
wstęgi rozwijały się po całym holu i spadały delikatnie z sufitu, spoglądając
na to co się dzieję na dole. Balony poprzywiązywane do czego się tylko
dało,(nawet i do krzeseł) kołysały się w rytm muzyki, ocierając jeden o
drugiego. Wszyscy świetnie się bawili. Przyszła pora na pokaz magii, do którego
Harry i Ron przygotowywali się cały wczorajszy dzień. Wychodząc na scenę, Ron
potknął się, upadając na podłogę. Sala wybuchła śmiechem, a ktoś z tyłu odezwał
się i powiedział kpiącym głosem :
-Łooo! Gdzie się nauczyłeś takiej sztuczki co? Nauczysz mnie?
Ron podniósł się. Wiedział, że to jeden z bliźniaków. Nie zwrócił na to
zbytniej uwagi i wszedł na scenę z Harrym.
Rozpoczął się pokaz. W oczy rzucały się stroję, które mieli na sobie chłopcy.
Hermiona była zadowolona, ponieważ sama je uszyła. Harry prezentował sztuczki,
których nie znał żaden z domów. Ron natomiast był tylko do pomocy. Co prawda
wykonywał różne rzeczy, ale nie takie co Harry. Po skończonym pokazie,
wszystkie ‘’pary’’, które dostały zaproszenia od chłopców, tańczyli wolny
taniec. Zawsze chłopacy musieli zapraszać dziewczyny, ponieważ taka jest zasada
w Hogwarcie. Ginny bardzo się stresowała. Podszedł do niej Harry. Był ubrany w
czarny garnitur z peleryną Gryfonów.
-Zatańczysz?-powiedział do niej.
-Tak-odpowiedziała Ginny.
Wszyscy tańczyli wolnego ze swoją parą.
Ron tańczył z Hermioną Granger. Jak zawsze ktoś musiał się do niego źle
odezwać. Był to Malfoy.
-Hej lalusiu! Uważaj tylko, żebyś nie upadł na swoją dziewczynę!
-Zamknij się goblinie!- odwarknął Ron.
Malfoy podszedł do Rona i podniósł go za garnitur.
-Uważaj rudzielcu bo co przywalę!-groził.
Chłopak wyrwał się spod sideł i strzepnął strój, po czym powiedział:
-Nie boję się ciebie ani trochę! Ty… ty… ty obklejony smarkami trolla psie!
-Tak? Dobrze! Jak chcesz! Pojedynek. Jutro. O 22.00-mówił wyrazami wpieniony
Malfoy. Cała sala wpatrywała się w chłopców, jak w obraz. Żaden dorosły, nie
zwracał uwagi na kłótnię.
Ron kiwnął głową na znak, że będzie na bitwie.
Po festiwalu wszyscy rozeszli się do pokoi, tylko Harry i Ginny zostali w
pomieszczeniu. Rozmawiali ze sobą jeszcze przez godzinę. Patrzyli sobie prosto
w oczy nie zwracając mniejszej uwagi na to co się działo wokół nich. Harry
odprowadził Ginny do pokoju.
-Świetnie się z tobą bawiłam- powiedziała dziewczyna.
-Ja też. Nikogo innego bym nie zaprosił, tylko ciebie.
Popatrzyli na siebie, a Harry zbliżył się do niej i pocałował w policzek. Ta
zarumieniła się. Uśmiechnęła się do niego po czym weszła do pokoju mówiąc:
-Do zobaczenia.
Harry Potter i Zaklęta księga rozdział I
Rozdział pierwszy
Zaproszenie
na festiwal.
Ostatni dzień zimy. Wszystkie domy zebrały się w na
holu głównym Hogwartu. Jutro ma się odbyć Święto Magii, na które czekali
wszyscy przez cały rok. Święto to obchodzone jest co roku w pierwszy dzień
wiosny. Każdy dom szykuje atrakcje i dekoracje. McGonagall podzieliła zadania.
-Gryffindor! Wy przygotujecie pokaz magii.-rozkazała.
-Tak jest!- odpowiedziała grupa.
-Przekąskami zajmą się... hmm... Puchoni!
-Ehhh...- jęknęli.
Było to bowiem najnudniejszym zadaniem ze wszystkich. Nikt go nie znosił, a na
kogo wypadło z tych się wszyscy śmiali.
-Coś wam nie pasuję?- zapytała nerwowo.
- Nie, nie nic. Ależ to "najlepsze
zajęcie".- Zaprzeczyli pytaniu.
-Reszta zajmie się ozdobami i muzyką.- wydała kolejny rozkaz pani McGonagall.-
i pamiętajcie, że wszytko ma być pięknie! Żadnych niewypałów i dowcipów.-
dodała.
- Oczywiście pani profesor!- krzyknęli chórem wszyscy.
Po południu zaczęły się przygotowania na jutrzejszy festiwal. Harry i Ron miał
wystąpić na pokazie magii, więc siedzieli w pokoju i ćwiczyli sztuczki .Drużyna
Quidicha trenowała na wielki mecz, który miał odbyć się w Święto Magii z samego
rana.
Wszystkie domy pracowały cały dzień nad przygotowaniami do przyjęcia.
Wieczorem, kiedy prace zostały już zakończone, zaczęto wysyłać listy z
zaproszeniami na festiwal.
Ginny dostała zaproszenie, gdzie było napisane:
Droga Ginny!
Chciałbym zaprosić Cię na Święto Magii.
Nie mogę się doczekać. Mam nadzieję, że spędzisz ze mną cały wieczór. Pozdrawiam
i oczekuję odpowiedzi.
Harry Potter
Zaskoczona zaproszeniem Ginny poszła do swojej przyjaciółki Hermiony. Weszła do
pokoju z zarumienionymi polikami.
- Hermiona? Chciałabym porozmawiać.- rzeknęła.
- Tak oczywiście, nie ma problemu. A o czym konkretnie chciałbyś porozmawiać?-
odpowiedziała.
Dziewczyna podeszła do przyjaciółki i usiadła na łóżku.
- Harry zaprosił mnie na festiwal.
- Naprawdę? Gratuluję ci.- powiedziała uradowanym głosem.- Przecież go lubisz
nie?-dodała z wahaniem.
- Tak, tak, ale...- mówiła powoli Ginny.
-Ale co?- przerwała dziewczynie przyjaciółka.
-No bo... no, ale ja nawet nie potrafię z nim normalnie rozmawiać.-dokończyła
przerwaną wypowiedź.
Hermiona popatrzyła na koleżankę.
Dasz sobie radę.- powiedziała łapiąc ją za ramię- a teraz idź do pokoju. Jest
już późno i za chwilę będzie cisza nocna.
Ginny nic nie mówiąc, uśmiechnęła się do przyjaciółki i wyszła z pokoju.
Powitanie!
Mam na imię Kaja i mam 13 lat.
Założyłam tego bloga dla moich pasji i za namową mojej przyjaciółki.
Interesuje się rysowaniem, śpiewaniem, kręceniem filmów i pisaniem opowiadań.
Zapraszam was do czytania moich następnych postów! :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)